poniedziałek, 15 lipca 2013

Kamień z Rosetty – kamień milowy w odczytaniu hieroglifów

 
Wyprawa Napoleona do Egiptu
Miasto portowe Rosetta (Raszid) w delcie Nilu, kolejny upalny dzień lipcowy 1799 roku, wciąż trwa wojna Francji z Monarchią Brytyjską. Napoleon przybył do Egiptu, próbując odciąć Anglików od ich afrykańskich i azjatyckich kolonii, przywożąc ze sobą 187 naukowców, mających prowadzić badania na terenie Egiptu. To tło historyczne towarzyszyło odkryciu Kamienia z Rosetty – steli ustawianej w świątyniach na polecenie kapłanów w pobliżu wizerunku faraona, wg polecenia – ten dekret, wyryty w trzech zapisach – hieroglifami, demo tykiem i greką – na tablicy z bardzo twardego kamienia, musi być umieszczony w każdej wielkiej świątyni Egiptu.

Odkrycie zostało przypisane kapitanowi Pierre-Francois Bouchard, pracującemu przy naprawie fortu St. Julien. W trakcie prac, jego ludzie odkryli kamienną płytę zapisaną w dwóch językach – egipskim i greckim. Od razu zdano sobie sprawę z wagi znaleziska. Przewieziono go najpierw do Kairu, skąd poinformowano Instytut Egipski i francuską placówkę naukową koordynującą prace badawcze na terenie Egiptu. Ponadto do Paryża wysłano kopie tekstu zawartego na steli.

Gdy nadszedł rok 1801 i nadzieje Francuzów na zwycięstwo całkowicie zgasił traktat pokojowy z Anglikami, Kamień z Rosetty trafił do Londynu, prawdopodobnie to samo stało się z resztą znalezisk poczynionych przez naukowców Napoleona. Rok później Jerzy III podarował go British Museum, gdzie przebywa do dziś. Zabytek w przybliżeniu ma 114 cm wysokości i 72 cm szerokości. Górna część z hieroglifami jest uszkodzona, środkowa demotyczna zachowała się najlepiej, a w dolnej brakuje prawego rogu.

Kamień z Rosetty w zbliżeniu
Odczytanie greckiego zapisu nie było trudnym zadaniem. Szybko została wysnuta teoria, że stela zawiera ten sam tekst w trzech zapisach – nie pomylono się. W świętym piśmie, piśmie demotycznym (języku ludu) oraz w grece zapisano dekret wydany 27 marca roku 196 p.n.e. przez kapłanów z Memfis na cześć Ptolemeusza V Epifanesa, w podzięce za dobrodziejstwa, które spłynęły na lud, w trakcie jego rocznego panowania – amnestii, obniżeniu podatków, podwyższeniu dochodów kapłanów.

Pierwsze tłumaczenie tekstu greckiego przedstawił w Londynie, już w 1802 r. Reverend Stephen Weston. Część egipska była wyzwaniem dla naukowego światka XIX wieku. Wielką rolę odegrał tu Thomas Young, w swoim czasie znany autorytet w dziedzinie egiptologii. Stwierdził on, że fałszywym jest założenie, że pismo demotyczne odpowiada znakom alfabetycznym, a hieroglify całym wyrazom. Odkrył, że pismo demotyczne jest niczym innym jak uproszczoną wersją świętych znaków, ułatwiającą posługiwanie się pismem zwykłym ludziom, sprowadzoną do kresek, łuków i kółek. Zlokalizował także imiona królewskie napisane egipskimi hieroglifami – były otoczone owalami (kartuszami). Young w swojej pracy doszedł do wniosku, że Egipcjanie nie posiadali alfabetu, znaki, które odczytywał są jedynie alfabetem zapożyczonym od Greków. Ta teza zakończyła badania angielskiego uczonego i zatrzymała sprawę hieroglifów na angielskiej arenie naukowej.

Jean Francois Champollion
Jean Francois Champollion miał dziewięć lat, kiedy znaleziono Kamień z Rosetty. W wieku 21 lat został wykładowcą Uniwersytetu w Grenoble, a kiedy kopie tekstu ze steli dotarły do Francji, Champollion znalazł się wśród pierwszych europejskich uczonych, którzy się z nimi zapoznali. W swoich badaniach uznał, że język koptyjski będzie pomocny w pracy nad tekstem. Champollion doszedł do wniosku, że skoro pismo demotyczne zawiera znaki alfabetyczne to muszą one występować również w hieroglifach. Niezależnie od pracy Younga odczytał imiona Ptolemeusza i Kleopatry, a następnie Aleksandra i Bereniki. Każde z imion pomogło rozszyfrować pewną ilość hieroglifów. Ważniejszym było jednak udowodnienie, że Egipcjanie nie zapisywali za pomocą alfabetu tylko imion greckich. Za dowód posłużyły mu imiona Ramzesa i Totmesa, gdyż za ich czasów nie mogło być mowy o żadnym wpływie Greków na pismo egipskie. To odkrycie obnażyło pomyłkę Thomasa Younga.

Po opublikowaniu wyników badań przez Champolliona na świecie zawrzało od krytyki. Niestety, w tej polemice interesy nauki często schodziły na drugi plan, a rzeczywiste powody krytyki opierały się na urażonym ego niedoszłych odkrywców, fałszywym patriotyzmie, konserwatyzmie i oczywiście motywach politycznych. Co ciekawe, sam Young był tak wściekły odkryciem swojego młodszego kolegi po fachu, że w 1823 roku demonstracyjnie opublikował artykuł pod wymownym tytułem: Komunikat o pewnych nowych odkryciach w dziedzinie literatury hieroglifícznej i starożytności egipskich z aneksem autentycznego alfabetu autora, uzupełnionego przez Champolliona. W tekście Young twierdził, że to on odczytał hieroglify, a wkład młodego Champolliona był znikomy.

Thomas Young
Champollion postanowił obalić zarzuty o plagiat i wykazać zasadniczą różnicę pomiędzy jego metodą a metodą Younga. Dlaczego Young zatrzymał się nagle po próbie analizy dwóch imion, Ptolemeusza i Bereniki, podczas gdy ja, stosując wyniki swojej analizy, odczytałem bez trudu sporo innych imion? I wyjaśniał: dlatego, że między jego systemem i systemem Younga „nie ma prawie nic wspólnego". Polemika na temat plagiatu francuskiego uczonego trwała jeszcze wiele lat. Nie komentował on jednak, żadnych rewelacji. Po co wskrzeszać ten zmumifikowany problem? - pisał do swego brata w 1829 roku z Egiptu - Young wciąż jeszcze dyskutuje na temat alfabetu, podczas gdy ja już od pół roku znajduję się w samym gąszczu egipskich zabytków i jestem zaskoczony, iż czytam je znacznie bieglej, niż bym się spodziewał?

Dla zainteresowanych tematem zapraszam na strony, z których korzystałam. One zapewne obszerniej przestawią wydarzenia związane z Kamieniem z Rosetty. 

wtorek, 19 marca 2013

Bye Bye Miss American Pie



Bye bye, Miss American Pie

 Jesienią 1971 roku utwór Dona McLeana American Pie wszedł do zbiorowej świadomości, a ponad trzydzieści lat później wciąż jest jednym z najszerzej dyskutowanych utworów muzyki popularnej, jakie kiedykolwiek wyprodukowano. U szczytu swojej popularności w 1972 roku osiągnął szczyty list przebojów Billboard 100 w ciągu kilku tygodni sprzedając ponad 3 milionów egzemplarzy, a jak na ponad ośmiominutowy kawałek to nie lada wyczyn. American Pie nie była przeciętną piosenką – raczej śmiało oryginalną, tematycznie ambitną, co wyróżniało ją spośród natłoku hurtowych utworów. Tworzy mnóstwo domysłów i debat na temat niesamowitych postaci, jakie miałaby zostać w niej opisane. I te kontrowersje zostały z nami do dzisiaj. Jednak jeśli szerokie pole do popisu można odnaleźć przy próbie interpretacji, tak emocjonalny rezonans jest dość łatwy do odgadnięcia: McLean był bardzo związany z poruszanymi momentami w kulturze Ameryki i stawia tezę obejmującą okres lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych – coś straciliśmy i jesteśmy tego świadomi.

Począwszy od śmierci ikony rock’n’rolla Buddy’ego Holly'ego, a skończywszy na tragicznych wydarzeniach w Altamont Motor Speedway, jesteśmy w stanie określić ramy czasowe, o których traktuje cały utwór  – od 1959 do 1970. Opowiada o dekadzie, w której krajobraz amerykańskiej kultury zmieniał się radykalnie, przechodząc od beztroskiego optymizmu i stosowności lat 50. i wczesnych 60. do odrzucenia tych wartości na rzecz nowych ruchów politycznych i społecznych, rozpoczynających swoją ekspansję od połowy lat sześćdziesiątych.
   


American Pie wydaje się mówić o niepewnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Głośniej – jakby o wielkich społecznych eksperymentach lat 60., które zapadły się pod ciężarem własnych, niezrealizowanych utopijnych marzeń – a szeptem – McLean pełen nadziei wspomina świat, w którym się wychował. I ponieważ 1970 rok dobiegł końca i nastała nowa rzeczywistość, której stara generacja sock hopu i puddle skirts kompletnie nie przewidziała; poczucie rozczarowania i straty wzięły górę. Mogli powiedzieć sobie tylko – nie jesteśmy już tymi ludźmi, którymi byliśmy kiedyś. Bez powrotu do domu, z bezsilności podejmując wyzwanie, jakim był ład nowych dni. One już nie były czarne albo białe, te odeszły do przeszłości, nadszedł czas półprawd, metafor, powściągliwego tańca i muzyki, opiewającej lub rugającej każde wydarzenie na krańcu świata.

Lata pięćdziesiąte są czule wspominane jak pewnego rodzaju złoty wiek w historii Ameryki, beztroski moment, gdy kraj wydawał się być bardziej pewny siebie i pełen nadziei niż kiedykolwiek wcześniej. Okres niespotykanego dobrobytu gospodarczego, kiedy większość Amerykanów uwolniona od ograniczeń Wielkiego Kryzysu i II Wojny Światowej, miała trochę wolnego czasu od niepewności jutra, żeby po prostu cieszyć się życiem i zabawić. Tak więc w długiej, zawrotnej paradzie małżeństw, dzieci, samochodów, przedmieść i urządzeń kuchennych, świętowali osiągnięcie upragnionego American Dream. Nigdy wcześniej bogactwo narodu nie było tak szeroko rozpowszechnione. Ale entuzjazm ludzi podczas tych lat był czymś więcej niż tylko dobrobytem, który mogli sobie zapewnić pieniędzmi – zwycięstwa aliantów w II Wojnie Światowej były wielkimi moralnymi zwycięstwami narodu tak samo, a ponieważ Stany Zjednoczone wyrosły na potęgę gospodarczą i polityczną w latach powojennych, duma narodowa osiągnęła równie wysoki pułap. Amerykanie w półwieczu byli pod wielkim wrażeniem swojego kraju, co uszczęśliwiło ich na chwilę.  


W tej erze dobrej woli i rosnącej zamożności, niewielu Amerykanów wątpi w zasadniczą dobroć społeczeństwa. Wszakże to odbiło się na nich nie tylko poprzez ówczesne książki czy czasopisma, ale nawet mocniej i z większymi wpływami w nowych sitcomach telewizyjnych. Te – wraz komercyjnymi celami swoich sponsorów – starały się kształtować aspiracje swoich odbiorców. Większość Amerykanów potrzebowała małego kierunkowskazu jak chcieliby żyć. Byli bardzo optymistycznie nastawieni do przyszłości. 
The 1950s, David Halberstam

To jednak nie może być powiedziane o latach sześćdziesiątych. Tak jak lata 50. były erą wielkiego optymizmu i pojednania, tak kolejna dekada stała się ich przeciwieństwem, czarno-białe wartości nowego stanu rzeczy ogarnęły poprzednią generację – sens zasadniczego dobra społeczeństwa Ameryki – już nie brzmiał tak głośno i prawdziwie. Wychodząc z kwestii przestrzegania praw obywatelskich, które wzbierały od czasu II Wojny Światowej, kontynuując dalej przez niepopularną wojnę w południowo-wschodniej Azji, niezadowolenie z amerykańskiej kultury wzrosło znacząco, ponieważ zakwestionowano zbyt wiele założeń społeczeństwa, w którym się stare pokolenie wychowywało:


Prawa obywatelskie, antywojenne, kontrkultury, kobiety i reszta ruchów tej dekady narzuciła nam główne kwestie zachodniej cywilizacji – fundamentalne pytania o wartości, fundamentalne podziały kultury, fundamentalne debaty o naturze przyjemnego życia.
The Sixties: Years of Hope, Days of Rage,Todd Gitlin

 Zasady się zmieniły.  Z muzyką było tak samo. Amerykańskie wartości ewoluowały w mig, czego najlepszym obrazem jest ewolucja rock and rolla, ponieważ odszedł on od entuzjastycznej prostoty lat pięćdziesiątych do bardziej inteligenckiego, obciążonego politycznymi kwestiami lat 60. Tak więc muzyka odzwierciedlała zmiany w społeczeństwie, stała się także ich symbolem, tworząc muzyczny portret każdego ważnego punktu zwrotnego dla kraju: Bob Dylan w bardziej wymagających początkach radykalnych lat sześćdziesiątych, The Beatles podczas idealistycznego okresu środkowego tychże lat, aż w końcu The Rolling Stones bliżej anarchicznego końca.

Chociaż American Pie wydaje się być swego rodzaju kroniką kursu rock’n’rolla, to nie jest, jak często się sugeruje, suchy katalog muzycznych wydarzeń. Dzięki posłużeniu się całym doborowym towarzystwem muzycznym lat sześćdziesiątych i ustawiając ich w kontekście śmierci Buddy Holly’ego zostały uwydatnione krańcowe różnice – metafory zderzenia wartości: Holly jako symbol szczęśliwej niewinności lat 50., reszta jako symbol rosnącego niepokoju i rozerwania. I każdy werset podsumowuje chronologicznie okresy czasu, kolejno: późne lata 50., 1963-66, 1966-68, 1969, 1970.

Utwór można podzielić na około pięć części: prolog (werset 1), gdzie narrator spogląda ze wczesnych lat siedemdziesiątych i wprowadza katalizator dla rozwoju fabuły; Akt 1 (werset 2), który wraz z refrenem i wersetem pierwszym, ustanawia piątą dekadę jako punkt odniesienia dla reszty utworu; Akt 2 (wersety 3 i 4), w której historia opiera się na konfliktach pojawiających się w latach 60., Akt 3 (werset 5) jako apokaliptyczne apogeum historii oraz epilog (w. 6), coda piosenki.
 

Prolog

Kiedy lata 60. zbliżały się ku końcowi, zastajemy narratora tęskniącego do muzyki jego młodości i prostego, radosnego ducha, który wraz z nią przychodził. Potem zwraca uwagę na brzemienne w skutki wydarzenia – śmierć kluczowej postaci dla historii muzyki, która rozwiała jego radość. Teraz już wiadomo, że tą postacią jest Buddy Holly, który zginął w katastrofie lotniczej w lutym 1959 roku. 

Chociaż jest to zdecydowanie najprostsza zwrotka w American Pie, jest jednak kluczowa (wraz z wersetem 2), gdyż przygotowuje nas na dramat, który zostaje później odegrany. Narrator tęskni za prostszą i bardziej optymistyczną muzyką – muzyką, która sprawiała, że ludzie się uśmiechają, i która pomaga im zapomnieć o swoich problemach – i muzyką, która reprezentuje optymizm lat 50. w Ameryce. Wskazuje również na śmierć Holly’ego i jego owdowiałą narzeczoną, która w czasie tragedii była w ciąży. Traktuje jego osobę, jako ucieleśnienie i symbol beztroskiego rock’n’rolla. Te dźwięki i optymizm, który ze sobą niosły, miały swoje następstwo w psychologii Ameryki lat pięćdziesiątych, a więc Dzień, w Którym Umarła Muzyka stał się dniem, w którym niewinność i optymizm umarł. Śmierć Holly’ego i towarzyszy (The Big Bopper, Richie Valens) była dla niego dniem przełomowym, jakkolwiek paradoksalnie by to brzmiało, i jest osią, wokół której Amercian Pie będzie się obracać. 


Refren

Podstawowy klucz do zrozumienia American Pie można znaleźć w refrenie.

So bye bye, Miss American Pie

Miss American Pie[i] wzięte jest z powiedzenia as American as apple pie (typowo amerykański). Przywoływany jest prostszy czas w amerykańskim życiu, kiedy ikony niosły ze sobą jakieś znaczenie. Można powiedzieć, że ona jest Ameryką mijającej ery, a narrator właśnie ją żegna. 

Drove my Chevy to the levee
But the levee was dry

Drove my Chevy to the levee nawiązuje do jazdy wzdłuż nadbrzeża z serii popularnych reklam telewizyjnych Chevroleta z 1950 roku, śpiewanych przez Hinah Shore:

Drive your Chevrolet through the USA,
America's the greatest land of all
On a highway or a road along a levee...
..life is completer in a Chevy
So make a date today to see the USA
And see it in your Chevrolet

To właśnie sam Chevrolet w swojej okazałości jest często uważany za ikonę lat pięćdziesiątych w Ameryce. Także, przejażdżka na nadbrzeże niosła ze sobą sugestię romansu w samochodzie. Tutaj można się doszukiwać metafory: randka się skończyła, nadbrzeże jest mokre – ktoś, kto kiedyś kochał, zdradził; coś co kiedyś dawało mu wsparcie, wyparowało. 
Them good old boys were drinkin' whiskey and rye
Singin' "this'll be the day that I die,
This'll be the day that I die."
Wznoszony zostaje toast za te dobre dni, przez good old boys[ii] z Lubbock w Texasie, opłakujący śmierć swojego ukochanego syna  – Buddy’ego Holly’ego – śpiewając This'll be the day that I die, co jest parafrazą wersu Cause that'll be the day when I die z refrenu jego hitu That'll be the Day, w którym muzyk obawia się najgorszego – utraty miłości. 

Więc Miss American Pie reprezentuje prostszy, bardziej niewinny czas w życiu Ameryki, ale ten czas przeminął. Cytując Buddy Holly’ego:
You say you're gonna leave
You know it's a lie
'Cause that'll be the day when I die.


[i] *Nazwa samolotu, w którym zginęli Buddy Holly, the Big Bopper i Ritchie Valen nie nosił nazwy "American Pie" jak często się zakłada.
[ii] Don McLean mógł znaleźć inspirację do refrenu American Pie wraz z mało znanym wydarzeniem, które rzekomo miało miejsce w młodości McLeana: bar zwany The Levee w jego rodzinnym mieście New Rochelle w stanie Nowy Jork, został zamknięty, we wczesnej dorosłości McLeana, zmuszając go i jego kolegów od kieliszka do przejścia przez rzekę do Rye na posiłek. Drove my Chevy to the Levee but the Levee was dry może zawierać bardziej przyziemne znaczenie jak them good old boys mogliby pić whiskey w Rye. Wybrałam bardziej symboliczną interpretację refrenu, ale powyższy pomysł zdaje się również pasować, ale na poziomie znacznie bardziej osobistym. Ta historia została zbadana i wsparta bardzo mocno przez Marka Jordana.


Zdecydowana większość tekstu jest wolnym tłumaczeniem z tej strony. Kolejna część zostanie wkrótce opublikowana.

 

wtorek, 12 lutego 2013

Where the jockey is the smoothest - sock hop!


Well, you can rock it you can roll it
You can stop and you can stroll it at the hop
When the record starts spinning
You ch
alypso when you chicken at the hop
Do the dance sensation that it sweepin the nation at the hop


Let's go to the hop


Jedni kojarzą lata 50. jako złotą erę egzaltowanych żon w szpilkach i obwieszonych perłami – zawsze uśmiechnięte i nienagannie piękne. Drudzy mają na uwadze wzrost znaczenia przedmieść i czas ekspansji telewizji przenikającej na salony wysprzątanych domostw. Dalej, dekada okraszona Zimną Wojną[1] i powszechnym napięciem w stosunkach międzyrasowych. Lecz dla wielu nic lepiej nie charakteryzuje lat pięćdziesiątych niż zadziorne brzmienie rock and rolla, wirowanie rozkloszowanych spódnic i delikatne szuranie nogami o drewniany parkiet sali gimnastycznej.


Również sock hop przeżywał w tych latach swój początek i największą popularność. Otrzymał on swoją nazwę przez wymóg ściągania butów przed wyjściem na parkiet boiska w szkole, aby go nie zarysować. Tak było dopóki nie stały się modne buty z miękką podeszwą, która nie zagraża zarysowaniami.


Niestety sock hop nie dla wszystkich był świetną zabawą. Pomimo tego, że szkoły akceptowały takie aktywności, wielu konserwatywnych rodziców było przerażonych takimi pomysłami. Był to czas mnogości tabu dotyczących cielesności, a muzyka i taniec sock hop zostały uznane za zbyt seksualne przez starsze osoby. Ponadto wiele z najpopularniejszych ówcześnie piosenek było tworzonych przez czarnych muzyków i rasowe napięcie zaczęło wychodzić na przedmieścia w latach 50. i kolejnych. Także filmy i całe media rozrywkowe podsycały nowy trend m. in. poprzez emitowane programy i reklamy.

Rodzice wypuścili cię z domu na wieczór i chciałbyś zobaczyć jak to jest brać udział w zabawie sock hop? Kroki do sock hopa znajdziecie na tej stronie.

Come on, let's go to the hop


Lata pięćdziesiąte cechowały się różnorodnością trendów, które nagle się pojawiły, a ich popularność porwała cały naród.


Dziewczęta z dobrych domów z reguły wybierały sweterki i wirujące spódnice (swirling circle skirts), często z najbardziej charakterystycznym dla tego okresu motywem pudla (poodle skirt[2]), a do tego zakładały bobby sock[3] i saddle shoes[4]. W międzyczasie chłopcy przymierzali jeansy i białe T-shirty, na które przywdziewali koszule. Do tego mokasyny i włosy szarmancko postawione na żelu. Oczywiście subtelne poprawki w ubraniach i ogólne „podrasowanie” ich, dodawały oryginalności i nierzadko automatycznie przypisywały do określonej grupy społecznej, począwszy od preppies[5], tych eleganckich i bogatych, a skończywszy na greasers[6], którzy jako klika byli idealnie przedstawieni przez Jamesa Deana w Buntowniku bez powodu z 1955 roku. Greasersów można było poznać po nonszalanckim sposobie bycia, nisko osadzonych na biodrach jeansach i paczce papierosów wystającej z butonierki lub skórzanej kurtki. Przymrużone oczy i pijane spojrzenie – to były atuty buntowniczych mężczyzn lat 50.! Dziewczęta stawiały na dwa górne guziki rozpięte w button-down blouse i podkreślające krągłości ołówkowe spódnice.


Ubiór i muzyka były równorzędnie najważniejszymi rzeczami sock hopu. Pisząc o muzyce mam naturalnie na myśli rock and roll, który właśnie w tych czasach stawiał swoje pierwsze kroki na scenie i w umysłach młodych, także białych, ludzi. Po raz pierwszy w nowoczesnym kontekście termin ten został użyty prawdopodobnie w Cleveland w 1951 roku przez didżeja Alana Freeda. Zaraz po tym młodzież Ameryki zwariowała na punkcie nowych, skocznych dźwięków. Nie zapominajmy o ogromnym udziale w ich popularyzacji telewizji i show American Bandstand[7], który był ówczesnym odpowiednikiem dzisiejszego American Idol. Show pomogło zwiększyć powszechną akceptację dorosłych na rock and rolla – widząc w telewizji tańczących, ułożonych nastolatków rodzice złagodnieli i przestali napiętnować sock hopa.  


Do sock hopa młodzież mogła tańczyć a nawet flirtować i randkować, a także po prostu bawić się w grupie. W tym tkwiło jego piękno. Ale był on czymś więcej niż prostym szkolnym tańcem – oznaczał falę zmian w kulturze nastolatków.

And the music is the coolest at the hop


Mówiąc o historycznym kontekście trzeba wspomnieć, że podczas gdy pozostałości Wielkiego Kryzysu i II Wojny Światowej niewątpliwie wpłynęły na generację osiągającą pełnoletniość po tych wrzeniach społecznych, niewiele osób doceniało znaczenie telewizji i jej mocy określania trendów wśród społeczności. W 1950 roku było około sześć milionów telewizorów w Stanach Zjednoczonych, a przed 1960 ta liczba przekroczyła 50 [8]milionów – a więc prawie 9 na 10 rodzin posiadało jeden. Młodzi ludzie szybko poddali się wizualnej mocy nowych urządzeń.


Dalej po prostu słuchając i tańcząc do rock and rolla – jak młodzież mogła przy sock hopie – teraz zobaczyli muzyków wykonujących te piosenki na żywo w telewizji, i natychmiast nowe wcielenie społeczności fanów było tworzone. Byli celem krzyżowego ognia mediów apelujących do nich z reklam by wydobyć pieniądze zarobione przez pobłażliwych rodziców. W tym okresie sprzedaż samochodów odnosiła nagłe sukcesy, a wielu nastolatkom w ten sposób dano wolność otwartej drogi – co oznacza także wolność i rozkwit nieprzyzwoitych parkingów, w szczególności na końcu udanych randek.


To uderzało do głowy. Dzięki temu, że rodzice ciężko pracowali, dzieci mogły beztrosko uderzać stopami o posadzkę sal gimnastycznych i uzewnętrzniać się poprzez taniec pełen wirowania i podskakiwania.


Jak sock hop wygląda w praktyce? Obok pięknych filmowych obrazów na youtube zamieszczony został filmik sock hop ;)




[1] Punktem kulminacyjnym Zimnej Wojny (Cold War) była wojna koreańska trwająca od 1950-1953.

[2] Spódnice poodle skirt zostałay zaprojektowana przez Juli Lynne Charlot w 1947 roku i przyniosły jej błyskawiczną sławę w tym okresie. Wykonane z wełny, były wycięte w kształcie dużego koła, co dawało idealny efekt falowania podczas kręcenia się w tańcu. Wzór z pudlem często łączono z haftami.

[3] Bobby sock to wywijane skarpetki do kostek, bardzo modne w latach 40. i 50. Ubierane były do mundurków szkolnych wraz z mokasynami. Klasycznie były one białe, jednak później zaczęto je barwić jak i urozmaicać m. in. koronkami.

[4] Saddle shoes to półbuty z częścią sznurowaną wykonaną ze skóry w kontrastującym kolorze.

[5] Nazywani są tak dzieci bogatych rodziców. Preppies charakteryzują się wysokim standardem życia i elegancją w prostocie. Jest to styl ubierania się jak i zachowywania się, a zakrawa on nieco wręcz o manieryzm.

[6] Greasersów (ang. grease - tłuszcz, naoliwiać, smarować) z reguły kojarzy się z kaczym kuprem, który modelowali brylantyną. Odnosi się do buntowników, wcześniej do członków gangów motocyklowych, ulicznych. Byli niegrzecznymi chłopcami, co w tych czasach budziło zgorszenie w oczach starszych a podziw u młodych panien. Uznawani są za subkulturę.

[7] Show było szalenie popularne wśród widzów w latach 50. i późniejszych. Program ruszył w całym kraju w sierpniu 1957 i w ciągu sześciu miesięcy został wyemitowany w ponad stu stacjach telewizyjnych i utrzymywał 20mln widownię.


[8] Jordan, Winthrop. The Americans. 1996. W publikacji podano liczbę 52,000,00 telewizorów w 1960 roku.